Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Poland

Down Icon

Ekspert o planie finansowym NFZ: lecimy na autopilocie, ale bez dostępu do kokpitu

Ekspert o planie finansowym NFZ: lecimy na autopilocie, ale bez dostępu do kokpitu
  • W 2024 roku plan finansowy NFZ na 2025 rok nie został zatwierdzony przez nikogo. I co? I nadal jesteśmy w grze - zwraca uwagę mec. Beniamin Kołodziej
  • Dodaje, że z punktu widzenia świadczeniodawcy nic się nie zmieniło. - Kontrakty działają. Umowy są realizowane. Harmonogramy finansowania bez zmian. Nikt nie wstrzymuje świadczeń, nikt nie zawiesza oddziałów - wskazuje
  • - Pacjent? Pacjent wciąż czeka w kolejce do endokrynologa. A czy plan został podpisany czy nie - to dla niego różnica mniejsza niż między „NFZ płaci” a „NFZ płaci później” - tłumaczy
  • Konstatuje, że problem zaczyna się, gdy system potrzebuje korekty

W polskim systemie ochrony zdrowia obowiązuje niepisana zasada: jeśli coś ma działać, to będzie działać - nawet jeśli formalnie nie powinno. Najnowszym odcinkiem tego serialu jest historia planu finansowego Narodowego Funduszu Zdrowia na 2025 r., który nie został zatwierdzony. I co? I nic. Fundusz działa. Szpitale działają. Świadczenia są finansowane. A pacjent? Cóż, pacjent jak zwykle niczego nie zauważył.

W teorii plan finansowy to rzecz święta. W praktyce - wystarczy, że ktoś go kiedyś napisał.

Zgodnie z art. 121 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych procedura wygląda jak z podręcznika zarządzania: prezes NFZ opracowuje projekt planu, wysyła go do zaopiniowania (komisje sejmowe, Rada Funduszu), a następnie „minister właściwy do sprawy zdrowia w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw finansów publicznych zatwierdza plan finansowy Funduszu” (art. 121 ust. 4 ustawy).

Słowo-klucz: „porozumienie”. Czyli nie wspólny podpis, tylko konsultacje. A podpis składa minister zdrowia. Teoretycznie do 31 lipca roku poprzedzającego. Tyle że - niespodzianka - w 2024 roku plan na 2025 nie został zatwierdzony przez nikogo. I co? I nadal jesteśmy w grze.

Ustawodawca przewidział ten scenariusz. W razie braku zatwierdzenia - działa wersja przedstawiona przez prezesa NFZ. Czyli coś w rodzaju „wersji roboczej”, ale takiej, na której może funkcjonować cały skomplikowany system publicznej ochrony zdrowia. Nie ma w niej zatwierdzenia, ale są pieniądze. Nie ma politycznej zgody, ale są przelewy. Świadczenia się rozliczają, konkursy są ogłaszane, a na infolinii nikt nie wspomina o problemie.

To nie luka prawna. To legalna prowizorka. I - jak to w Polsce - prowizorka z perspektywą pełnego roku działania.

Szpitale nie panikują. Pacjent nic nie wie. Czyli sytuacja standardowa

Z punktu widzenia świadczeniodawcy - nic się nie zmieniło. Kontrakty działają. Umowy są realizowane. Harmonogramy finansowania bez zmian. Nikt nie wstrzymuje świadczeń, nikt nie zawiesza oddziałów.

Pacjent? Pacjent wciąż czeka w kolejce do endokrynologa. A czy plan został podpisany czy nie - to dla niego różnica mniejsza niż między „NFZ płaci” a „NFZ płaci później”.

Problem zaczyna się, gdy system potrzebuje korekty. Nowe zadania, zmiana wycen, rosnące koszty, nadwykonania, inflacja, podwyżki ustawowe - wszystko to wymaga nowelizacji planu finansowego. A tej nie da się przeprowadzić, jeśli nie ma zatwierdzonego planu bazowego.

Nie zatwierdzono? To nie można nowelizować. Chcesz przesunąć środki na psychiatrię? Trudno. Chcesz dołożyć do programów profilaktycznych? Poczekaj. Chcesz zareagować na sytuację kryzysową? Może w przyszłym roku.

System działa - ale na torach, które ustawiono jeszcze w zeszłym sezonie. I nie ma rozjazdów. Zgodnie bowiem z treścią art. 124 ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych dokonuje się wyłącznie zmiany zatwierdzonego planu finansowego Funduszu.

Zatwierdzenie planu finansowego to nie procedura techniczna. To akt polityczny. Minister finansów nie podpisał planu, bo - cytując wiceministra Nenemana - „plan nie obejmował wielu zadań NFZ”. Czyli de facto nie uwzględniono kosztów ustawowych podwyżek czy nowych programów. Minister finansów nie chciał firmować dokumentu, który już w dniu ogłoszenia był nie do zrealizowania.

Z drugiej strony minister zdrowia nie naciskała. Bo zatwierdzenie dokumentu z dziurą to również akt przyjęcia odpowiedzialności. A skoro można nie zatwierdzić i dalej działać - to czemu nie?

Kto tu kogo podpisał?

Zgodnie z przepisami, odpowiedzialność za zatwierdzenie planu ponosi minister zdrowia. Minister finansów jest tylko partnerem do porozumienia. Czyli - jeśli plan nie został podpisany, to nie dlatego, że minister finansów się nie zgodził, tylko dlatego, że szef MZ nie zaryzykowała podpisu.

Brak zatwierdzenia nie rodzi skutków prawnych dla świadczeniodawców. Nie wstrzymuje działań NFZ. Ale ogranicza możliwość manewru i rozwoju. I ostatecznie - ktoś za to odpowiada. A będzie nim właśnie minister zdrowia.

Cała ta sytuacja przypomina trochę lot samolotem, w którym system autopilota działa bez zarzutu, ale nikt nie ma dostępu do kokpitu. Lecimy, ale nie bardzo wiadomo, gdzie. Co więcej - nie bardzo można zmienić kurs. A jeśli pojawi się turbulencja - będzie problem.

Polska ochrona zdrowia działa bez zatwierdzonego planu finansowego. Legalnie, systemowo, spokojnie. Ale to nie jest normalność. To jest legalny wyjątek. Tymczasowość zbudowana na rutynie.

Teraz będzie jak zawsze. Może plan zostanie podpisany, a może przeleci do końca roku w trybie „wersja prezesa”. Pacjent niczego nie zauważy. Szpital - może coś odczuje, jeśli sytuacja stanie się dynamiczna. Minister zdrowia - będzie musiała w końcu coś podpisać. Albo i nie.

W końcu w tym kraju nikt już nie pyta „czy coś działa?”, tylko „czy ktoś to podpisał?”. I coraz częściej odpowiedź brzmi: „nie, ale działa”.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.

rynekzdrowia

rynekzdrowia

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow