Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Poland

Down Icon

TOP Mama w miejsce oddziałów położniczych? Dotarliśmy do rozwiązań ministerstwa

TOP Mama w miejsce oddziałów położniczych? Dotarliśmy do rozwiązań ministerstwa

Jest dziennikarzem Rynku Zdrowia od początku istnienia magazynu (powstał w 2004 r.) i portalu rynekzdrowia.pl. Wcześniej pracował jako dziennikarz gazet regionalnych na Śląsku. W redakcji Rynku Zdrowia był m.in. wydawcą portalu i zastępcą redaktora naczelnego. Po przejściu na emeryturę pozostaje w zespole redakcyjnym Autor: Piotr Wróbel • Źródło: Rynek ZdrowiaDodano: 08 sierpnia 2025 05:55Zaktualizowano: 08 sierpnia 2025 08:29

Powrót Izb Porodowych? Ministerstwo Zdrowia przygotowuje rozwiązania dla "wykluczonych terytorialnie" porodówek. Według informacji Rynku Zdrowia trwają prace nad nowymi przepisami. Ujawniamy szczegóły

Coraz większej liczbie oddziałów położniczych grozi likwidacja.
Tomasz Warszewski / Adobe
  • W Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad projektem rozporządzenia, które ma wprowadzać rozwiązania dla rodzących na terenach bez porodówki
  • Jeżeli szpital będzie chciał zlikwidować oddział położniczy, a odległość do kolejnego najbliższego szpitala przekroczy 30 minut - będzie i tak musiał oferować pomoc rodzącym. Na nowych zasadach
  • Pierwszym szpitalem, który przetestuje nowe pomysły, ma być oddział w Lesku, nazywany ostatnią porodówką w Bieszczadach. To jego sytuacja de facto zmusiła ministerstwo do przygotowania nowych rozwiązań
  • Podobny pomysł przedstawiła resortowi prof. Ewa Wender-Ożegowska, konsultantka krajowa w dziedzinie położnictwa i ginekologii. Jest on wypracowany wspólnie z konsultantami wojewódzkimi i proponuje tworzenia w miejsce likwidowanych porodówek Terenowych Oddziałów Położniczych (TOP Mama)

1 lipca tego roku Ministerstwo Zdrowia obiecało pomóc upadającej porodówce w Bieszczadach, w Lesku. Szpital nie ma pieniędzy, żeby ją dalej utrzymywać. Dla części kobiet może to jednak stanowić potencjalny problem z dojazdem do porodu, kolejna porodówka dla części z nich jest oddalona nawet o godzinę. Postanowiliśmy sprawdzić, co się od tej pory zadziało z obietnicami ministerstwa.

Resort zdrowia poinformował nas 1 sierpnia, że "przygotowany został projekt rozporządzenia, który obecnie jest opiniowany przez Konsultant Krajową w dziedzinie położnictwa i ginekologii". O szczegółach nie chciał mówić. Jednak jak wynika z naszych informacji - powstaną rozwiązania, które mają z jednej strony pozwolić szpitalom na likwidację nierentownego oddziału, a z drugiej mają zadbać o bezpieczeństwo rodzących.

  • Zamiast porodówki miałoby powstać coś na wzór izby porodowej (nazwa jeszcze nie jest przesądzona).
  • W szpitalu nie byłoby klasycznego oddziału, ale miałyby być zawsze w pogotowiu dwie położne oraz karetka gotowa do przewiezienia rodzącej do najbliższego szpitala.
  • Jeżeli - w ocenie lekarzy - kobieta nie będzie mogła ze względów medycznych podróżować, szpital musi być w stanie taki poród, w trybie pilnym, przyjąć.
NFZ miałby płacić szpitalowi za tę gotowość w formie ryczałtu, czyli wysokość finansowania nie byłaby uzależniona od liczby przyjętych porodów.

W jakiej kwocie? W tej chwili ocenia to Agencja Oceny Technologii Medycznych. Rozporządzenie miałoby być gotowe do końca sierpnia. A nowy model miałby zacząć funkcjonować od początku września.

Na razie tylko w Lesku - w formie pilotażu. Jak wynika z naszych informacji, jeżeli rozwiązanie by się sprawdziło, byłoby wprowadzone w całym kraju.

Nierentowne porody. Strata sięgająca 5,8 mln zł

Przypomnijmy: oddział położniczo-ginekologiczny w Szpitalu Powiatowym w Lesku został zawieszony od 1 lipca. Wstępnie na dwa miesiące, ale dyrektor szpitala Małgorzata Bryndza złożyła wniosek o przedłużenie zawieszenia oddziału o kolejny miesiąc.

Samorząd powiatu leskiego, który jest organem założycielskim szpitala, domaga się pomocy dla finansowania działalności porodówki, w której w ubiegłym roku urodziło się tylko 198 dzieci.

Strata oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu w Lesku w 2024 r. wyniosła 5,8 mln zł. Były okresy, gdy przez kilka dni na porodówce obsługującej trzy powiaty (leski, sanocki, bieszczadzki), pozostającej w gotowości, z pełną obsadą personelu, nie urodziło się żadne dziecko.

Podczas spotkania z delegacją reprezentującą samorząd powiatu leskiego i szpital 1 lipca br. była ministra zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała przygotowanie rozwiązania, które pozwoliłoby pozostawić porodówkę w Lesku. Wspomniała przy tym o możliwości pilotażu.

- Porodówkę w Lesku my musimy uratować. Bezpieczeństwo kobiety i dziecka jest najważniejsze. Zasada jest taka, że jeśli jakiś szpital z oddziałem położniczo-ginekologicznym ma mało porodów, ale czas dojazdu jest dłuższy niż 30 minut, to pewnie jakaś porodówka musi tam pozostać - powiedziała.

Z informacji, do jakich dotarł Rynek Zdrowia, wynika, że powstający w Ministerstwie Zdrowia projekt rozporządzenia jest przygotowywany specjalnie dla ratowania porodówki w Szpitalu Powiatowym w Lesku i tylko tej placówki miałby dotyczyć pilotaż oparty na tym rozporządzeniu.

Rozwiązanie będzie uwzględniało niektóre organizacyjne i medyczne wytyczne opieki nad rodzącą przedstawione przez konsultant krajową w propozycji utworzenia tzw. Terenowych Oddziałów Położniczych TOP Mama. (Wytyczne organizacyjne przedstawiamy w dalszej części tekstu).

Mniej niż 500 porodów to za mało. Projekt: "TOP Mama"

Rynek Zdrowia dotarł również do propozycji rozwiązań możliwych do zastosowania tam, gdzie porodówki są zamykane, którą przedstawiła Ministerstwu Zdrowia prof. Ewa Wender-Ożegowska, konsultantka krajowa w dziedzinie położnictwa i ginekologii.

Konsultantka krajowa złożyła w Ministerstwie Zdrowia uzgodnioną wspólnie z konsultantami wojewódzkimi propozycję dotyczącą postępowania w przypadku reorganizacji oddziałów porodowych o małej liczbie porodów. Propozycja zakłada tworzenie Terenowych Oddziałów Położniczych (TOP Mama).

Jak podkreśla konsultantka krajowa - reorganizacja oddziałów położniczych i porodowych z małą liczbą urodzeń byłaby "odpowiedzią na potrzebę zapewnienia bezpiecznych porodów zarówno samym rodzącym, jak i noworodkom".

- Liczba porodów wynosząca 1,5 porodu na dobę powoduje gwałtowny spadek tzw. krzywej uczenia się personelu i jest czynnikiem ryzyka narastania w tych ośrodkach powikłań okołoporodowych - ocenia prof. Ewa Wender-Ożegowska.

Poza tym - co też podnoszą w swojej opinii konsultantka krajowa i konsultanci wojewódzcy - oddziały takie nie spełniają warunków szkolenia dla rezydentów.

Konsultant krajowa w dziedzinie położnictwa i ginekologii w propozycji przekazanej Ministerstwu Zdrowia proponuje pozostawienie oddziałów porodowych, w których liczba porodów w ostatnich latach wynosi nie mniej niż 500 rocznie. Niezależnie czy mają pierwszy, czy drugi stopień referencyjności.

W miejscu zamykanych przez samorządy oddziałów położniczych i oddziałów porodowych miałyby powstawać tzw. Terenowe Oddziały Położnicze (TOP Mama). Miałyby one uzyskać "równoczesne wsparcie kadrowe i sprzętowe pozostawionych oddziałów".

- I taką propozycję złożyłam również w kwestii reorganizacji oddziału w Lesku, z możliwością odsyłania pacjentek do Brzozowej, jako szpitala drugiego stopnia referencji - przekazała nam prof. Ewa Wender-Ożegowska.

Zaznacza jednak, że tworzenie w kraju Terenowych Oddziałów Położniczych (TOP Mama) możliwe byłoby tam, gdzie odległości między oddziałami położniczymi, które można by rozważyć do zamknięcia, bądź w przypadku łączenia dwóch małych oddziałów, nie będą przekraczać zalecanej przez szereg organizacji (odpowiedzialnych za opieką okołoporodową w innych krajach) - odległości 30 km i 30 minut na dojazd.

Według tej wstępnej koncepcji łączenie i zamykanie oddziałów w przypadku małej liczby porodów (mniej niż 500) mogłoby nastąpić po zaopiniowaniu i wskazaniu takich oddziałów przez konsultanta wojewódzkiego ds. ginekologii i położnictwa oraz ds. neonatologii.

Raczej pewne jest, że Ministerstwo Zdrowia nie zakłada, że docelowym modelem organizacji referencyjnej opieki nad rodzącą i noworodkiem miałoby być pozostawienie w kraju tylko tych oddziałów położniczo-ginekologicznych, w których przyjmowanych jest nie mniej niż 500 porodów.

Aktualne jest też zastrzeżenie dotyczące zachowania maksymalnego czasu dotarcia do porodówki nieprzekraczającego 30 min. Z drugiej jednak strony ta kwestia pozostaje niejasna, bo np. w Bieszczadach te czasy i tak, przy istnieniu oddziału porodowego w Lesku, były (dla części miejscowości) przekroczone.

Wytyczne organizacyjne dla TOP Mama

Propozycja krajowej konsultant zawiera zarys wytycznych organizacyjnych, które obowiązywałyby w szpitalu po zamknięciu oddziału porodowego oraz koniecznym utworzeniu w tym miejscu Terenowych Oddziałów Położniczych (TOP Mama). Jak można sądzić, Ministerstwo Zdrowia sięgnie po te rozwiązania, projektując rozporządzenie pilotażowe dla Leska.

Według wytycznych w TOP Mama:

  • Powinna działać przyszpitalna poradnia w ramach NFZ, czynna 5 dni w tygodniu do godz. 18:00 i w soboty do godz. 16:00.
  • Na izbie przyjęć szpitala lub w ramach SOR powinien być stworzony całodobowy dyżur położnej, przez 7 dni w tygodniu (dyżury 2 × 12 godz. lub 3 × 8 godz.) na wypadek, gdyby do szpitala dotarła ciężarna z podejrzeniem rozpoczynającego się porodu.
  • Zadaniem położnej byłaby ocena, czy rodząca może udać się do pobliskiego szpitala własnym transportem, czy transportem karetką (gwarantowaną całodobowo dla celów transportu rodzących w danym szpitalu).
  • Kobieta po porodzie wraz z noworodkiem byłaby przewożona karetką transportową do pobliskiego szpitala pod opieką położnej i ratownika -kierowcy, gdyby doszło do porodu w ciąży donoszonej w ośrodku TOP Mama.
  • Porody przed ukończeniem 37. tygodnia ciąży, byłyby transportowane do szpitali ościennych, tak jak to miało miejsce do tej pory, bowiem w szpitalach pierwszego stopnia referencji mogły odbywać się tylko porody z ciąż donoszonych.
Coraz mniej porodówek w kraju

Problem zamykanych lub zagrożonych likwidacją porodówek dotyczy całego kraju. Wynika on z zapaści demograficznej. Rodzi się coraz mniej dzieci. Od kilku lat co roku z powodu większej liczby zgonów niż urodzeń w Polsce ubywa miasto wielkości Zielonej Góry.

Szpital powiatowy w wielkopolskim Jarocinie zamyka 1 listopada oddziały ginekologiczno-położniczy i noworodkowy. Tylko w tym roku wygenerowały już 2,5 mln zł strat. Zdaniem starosty jarocińskiego decyzja była nieunikniona.

Z danych wielkopolskiego oddziału NFZ wynika, że długotrwale zawieszone są porodówki w Złotowie, Nowym Tomyślu, Rawiczu i od 6 lipca 2025 r. w Turku. W 2020 r. zlikwidowano oddział położniczy w Czarnkowie, w 2023 r. w Wągrowcu.

Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", w 2024 r. w Polsce zamknięto na trwałe sześć oddziałów porodowych na Mazowszu, Warmii i Mazurach, Śląsku i Podkarpaciu.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.

rynekzdrowia

rynekzdrowia

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow