Lot-et-Garonne. Belotuj i buntuj się w każdą środę u myśliwych z Saint-Nicolas-de-la-Balerme

Średnio 120 osób przychodzi rozegrać cztery cotygodniowe mecze w wiejskiej sali i nikt nie wychodzi z pustymi rękami.
„Oto Buchette! To jego przezwisko; zawsze przybywa ostatni. To znak, że zaraz się zacznie…”. Przed salą parafialną Saint-Nicolas-de-la-Balerme, w środę 13 sierpnia o godzinie 21:00, współprzewodniczący lokalnego stowarzyszenia łowieckiego, Michel Brignoli, ogłasza: cotygodniowe zawody w belote, organizowane przez jego stowarzyszenie, wkrótce się rozpoczną, a dziś wieczorem zagra 76 drużyn. Impreza cieszy się bowiem ogromną popularnością, zarówno latem, jak i zimą.
Przez ostatnie dwadzieścia lat te wieczory gromadziły średnio 120 osób w każdą środę. „Wcześniej graliśmy co dwa tygodnie, ale to się nie sprawdziło, bo ludzie nie wiedzieli, czy to właściwa środa. Postanowiliśmy organizować zawody co tydzień i idzie nam coraz lepiej” – kontynuuje. Idzie świetnie, a kibice przyjeżdżają z Agen, okolic, a nawet z Moissac.
Osoba samotna zawsze może znaleźć partnera, wystarczy, że przyjdzie i nam o tym powie, a jeśli zajdzie taka potrzeba, jeden z naszych wolontariuszy będzie pełnił rolę partnera.
Tutaj frekwencja jest skromna: 8 euro od gracza. Zebrane pieniądze są przeznaczane na wypuszczanie zwierzyny, zwłaszcza bażantów i kuropatw, dla myśliwych z miasta. Wiosną organizowany jest również coroczny, bezpłatny posiłek z pasztetem z jelenia i kiełbasami z dzika, a po nim oczywiście konkurs belote.
Drugi współprzewodniczący, Jean-Marie Robert, rejestruje uczestników, a pomaga mu Éliane, żona myśliwego, która zarządza komputerem. Przeciwnicy, zazwyczaj w utworzonych wcześniej drużynach, są wybierani losowo, „ale jedna osoba zawsze może znaleźć partnera; wystarczy, że nas poinformuje, a w razie potrzeby jeden z naszych wolontariuszy będzie jej towarzyszył w drużynie” – mówi Michel Brignoli.
Grzeczne dzieckoSiadamy więc przed naszymi matami, z pierwszymi przeciwnikami dnia. Bo od 21:00 do północy suma punktów z czterech gier po 12 endów (rozdań) wyłoni zwycięzcę dnia. I nie ma mowy o żadnym wygłaszaniu tyrad, jak Cezar i jego złamane serce. Nie ociągamy się, a tempo jest szybkie, choć pogodne. „Czy to oszustwo?” – pytamy. „Czasami widzimy znaki lub gesty, trochę pogawędkujemy, ale nic nieprzyjemnego” – mówi Michel Brignoli.
Rzeczywiście, gry są prowadzone z kulturą i nie winilibyśmy czcigodnej babci za to, że prawie rozwaliła stół, wykładając damę kier, tylko po to, by dać znać partnerowi: „Wracaj szybko!”... Niektórzy posunęli się nawet do tego, że kupili dużą drewnianą kostkę, żeby przypomnieć sobie, który kolor atutowy został wybrany. Jeśli chodzi o grę, rozgrywa się ją w jej najbardziej klasycznej wersji, bez żadnej zapowiedzi poza słynnym belote.
Podczas tego pierwszego testu, z moją koleżanką Jean, karty nie chciały się uśmiechnąć i zakończyliśmy go z zaledwie jedną wygraną grą i ogólnym wynikiem, który pozwolił nam zgarnąć jedynie nagrodę pocieszenia, co było dalekim od trzech pieczeni oferowanych każdemu z dwóch zwycięzców i innych nagród mięsnych przyznawanych najwyżej sklasyfikowanym. Mieliśmy do wyboru pasztet, paczkę makaronu lub tabliczkę czekolady. Ale najważniejsze było, aby wziąć udział i dobrze się bawić.
SudOuest